Decydując się na wyjazd na Bukowinę w poszukiwaniu polskich śladów, wyszukałam w Google podstawowe informacje na ich temat, które są powszechnie znane. Jedną z pierwszych, która pojawiła się, była informacja o Pałacu Skibniewskim we wsi Głęboka koło Czerniowiec.
Co prawda, było kilka niejasności i pytań. Po pierwsze Internet i Google Maps pokazywały różne lokalizacje pałacu. Na Mapach Google pałac w ogóle znajduje się w samych Czerniowcach, co mijało się z faktami. Po drugie, nazwiska pana się różniły, czasem pisze się Skibniewski, czasami Skibiniecki. Od czego to zależy, jeszcze nie wyjaśniłam.
Chcąc dowiedzieć się więcej udałam się osobiście zobaczyć pałac.
Do wsi Głęboka można łatwo dojechać z Czerniowiec, około 30 minut minibusem z głównego dworca autobusowego. Minibusy kursują często, co pół godziny do godziny.
Przybywszy do wsi Głęboka, zdziwiłam się, że nie jest to w ogóle wieś, ale całkiem przyzwoite miasteczko ze wszystkimi odpowiednimi instytucjami: muzeum, biblioteką, archiwum, radą wiejską, szpitalem. Właściwie to szpital mnie interesował. W końcu był to właśnie ten przytulny pałac Skibniewskich na Bukowinie, którego szukałam.
Głębokie to małe miasteczko liczące około 9 000 mieszkańców, które kiedyś było centrum powiatu, obecnie jest centrum OTG (Zjednoczonej Terytorialnej Hromady) . Znajduje się około 15 km od granicy Ukrainy i Rumunii.
Wieś Hluboka wzięła swoją nazwę od tego, że tak naprawdę jest położona w głębokiej dolinie. Oprócz pałacu i kościoła okazało się, że w miasteczku jest co oglądać.
Epoka austriacka pozostawiła w centrum miasta szereg budynków z XIX i początku XX wieku, które wyróżniają się na tle niepozornych bloków z czasów sowieckich i nowoczesnych domów prywatnych mieszkańców miasta.
Ale wróćmy do naszego głównego bohatera – Pałacu Skibniewskiego.
Do pałacu nie jest trudno dotrzeć, znajduje się on niemal w centrum Głębokiej, w głębi podwórka, na terenie szpitala powiatowego i otoczony nowoczesnymi budynkami szpitalnymi. Zaprowadziła mnie do niego pielęgniarka, którą zapytałam o drogę.
Sam pałac datowany jest na koniec XIX wieku, choć dane na temat jego budowy są dość sprzeczne – źródła rumuńskie podają, że powstał na początku XX wieku, inne podają, że powstał w latach 1886-1892 .
Obecny wygląd uzyskał jednak dopiero po zakupie i przebudowie przez pana Bronisława Skibniewskiego.
W 1892 roku Bronisław Skibniewski, finansista, wiceprezes banku Rolniczego we Lwowie, kupił majątek od księcia Adama Sapiegi, wielkiego polskiego magnata ziemskiego. Głęboka pozostawała w posiadaniu rodziny Skibniewkich aż do początku II wojny światowej. Ostatni właściciel pałacu opuścił majątek i wyemigrował za granicę.
Po nabyciu majątku Bronisław Skibniewski buduje dla swojej rodziny pałac-rezydencję.
Miał z Olgą Dzieduszycką, córką posła do Rady Państwa Austriackiego i Sejmu Krajowego Galicji Aleksandra Dzieduszyckiego, 10 dzieci.
Wśród ludzi rodzina Skibnewskich pozostawiła po sobie dobrą pamięć. Miejscowi starsi ludzie bardzo ich szanują, szczególnie za stosunek do otaczających ich ludzi.
Zbudowali dawną fabrykę ropy naftowej i drogę do Głębokiej, którą do dziś nazywa się „pańska”.
W 1940 roku w pałacu otwarto szpital, który po krótkim czasie stał się siedzibą komendanta wojskowego. Jednak po zakończeniu wojny pałac ponownie stał się szpitalem, ale już szpitalem powiatowym i dziecięcym. Pozostaje nim do dziś. Gdyby nie wojna. Teraz mieszkają tu uchodźcy ze Wschodu i Południa Ukrainy.
Pałac jest budynkiem z jednej strony 2-piętrowym, z drugiej piętrowym, utrzymanym w stylu typowym dla willi austro-węgierskich. Niestety, wnętrza pałacu uległy niemal całkowitemu zatraceniu. Zwiedzanie jest możliwe, jednak przed wojną znajdował się tu szpital, który po wojnie został przekształcony w akademik dla uchodźców.
Jedną z nich, panią Żannę, seniorkę po 70-ce, spotkałam na podwórku pałacu. Rozmawiała z inną uchodźczynią. Rozgadałyśmy się. Okazała się miejscową mieszkanką. Całe życie jednak mieszkała na Donbasie, w Kramatorsku, ale po wojnie została zmuszona stamtąd uciekać.
Została uchodźczynią w mieście rodzinnym. Własnego domu tu już nie ma, więc zmuszona mieszkać w akademiku ze wszystkimi uchodźcami. Chętnie pokazała mi pałac od środka.
Ma syna historyka i sama też interesuje się historią. Najciekawsze było to, że swojego syna urodziła właśnie w tym pałacu, kiedy tu mieściła się porodówka.
Więc wyszła prawdziwa wycieczka od lokalnego mieszkańca i naocznego świadka, którą najbardziej lubię. Pani Żanna oprowadziła mnie po wszystkich piętrach i pokojach pałacu. Mieszka tu obecnie, na koniec 2-go roku wojny, około 30 uchodźców, wiele dzieci.
– „Dlatego jest głośno- narzekały starsze panie. Ale da się żyć, jest ciepło, mamy wszystko.”
Mówią, że tu jest spokojnie, rakiety nie latają.
Bukowina- to jeden z najbezpieczniejszych regionów Ukrainy.
– „Wolicie zostać czy wrócić?» – pytam się kobiety z Zaporoża.
– „My? Jak tylko powiedzą, że można wracać, pójdę do domu nawet na piechotę – niemal krzyknęła wzruszona kobieta z Zaporoża. Mowy nie ma, żeby zostać.”
Opowiedziała trochę o okropnościach okupacji. Mówi, że z okupantów urodziło się już wiele dzieci. Sąsiednia wioska jest pełna buriackich dzieci. Byłam szokowana, że odbywa się ze strony ukraińskich kobiet raczej dobrowolnie…
– „Jak Wam tu się mieszka, nie nudzicie się?” – pytam kobietę.
– „Przychodzili do nas z muzeum krajoznawczego, opowiadali o pałacu. Znaleźliśmy z mężem tu wielu przyjaciół wśród mieszkańców- powiedziała pani z Zaporoża. Ale oczywiście, że bardzo tęsknimy za domem i chcemy wrócić”…
Pałac w środku jest totalnie przebudowany, o czasach pana świadczą jedynie piękne drewniane dobrze zachowane schody, kaflowa podłoga, niektóre stare okna.
Warunki do życia zostały stworzone. Zainstalowano bojlery, wyremontowano toalety, łazienki.
Na ścianie widać naklejki ze sponsorami tego remontu: ONZ, UE, Caritas. Częściowo wymieniono okna i drzwi.
Dom posiada trzy wejścia, obecnie dwa są wykorzystywane. W ścianie oddalonej od wejścia pozostały dwie nisze. Mówią, że w jednej z nich znajdowała się figura Matki Bożej.
Przy głównym wejściu nadal kwitnie magnolia posadzona przez Pana. Nigdy nie zamarza, kwitnie co roku. Wszyscy uchodźcy, z którymi udało mi się porozmawiać, wiedzą o „pańskiej magnolii” i bardzo chętnie opowiadali, jak na wiosnę kwitnie na wprost okna ich pokoi, rozjaśniając ich smutny pobyt zdala od domu…
Wokół pałacu zachował się park, który właściciel majątku założył w tym samym czasie, gdy budował samą rezydencję. Obecnie park należy do zabytków sztuki ogrodowo-parkowej obwodu czerniowieckiego.
Dane dotyczące majątku dworskiego zebrał Iwan Szczebaniec, naczelny lekarz Centralnego Szpitala Okręgowego w Głębokiej, pracujący wcześniej jako lekarz ordynator. Obecnie już na stanowisku naczelnego lekarza chce odrestaurować zabytkowy obiekt, przywrócić mu pierwotny wygląd.
„Przeprowadziliśmy prace przygotowawcze, wykonaliśmy dokumentację projektową i kosztorysową przebudowy obiektu, zleciliśmy ekspertyzę. Teraz szukamy środków na odbudowę. Na renowację budynku potrzeba około 9,5 miliona hrywien. Zaapelowałem do szefa regionalnej administracji państwowej i różnych źródeł finansowania o znalezienie środków. Jednak na razie bez rezultatów. Ponieważ budynek jest zabytkiem architektury, prace mogą wykonywać wyłącznie firmy posiadające licencję.”
Według opowieści starego mieszkańca Głębokiej, Eduarda Romaniuka, pan ten miał dużo pól i lasów oraz zbudował kościół. Cała ulica obok majątku należała do pana. Polacy mieszkali tam w pięknych domach. Pan Eduard pamięta, że córki pana jeździły konno po polu. Widziały to wszystkie dzieci ze wsi. Skibniewskiego pochowano w Głębokiej, niedaleko dawnego komitetu rejonowego partii, następnie ciało przeniesiono na wiejski cmentarz. Romaniuk odwiedził córki pana w polskim mieście Bytom. Na razie wiadomo, że obie córki nie żyją. Nikt z rodziny Skibniewskich nie miał potomków.
Z pomocą pana Aleksandra Skibniewskiego, syna Bronisława, w 1906 roku zbudowano i konsekrowano rzymskokatolicki kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny (Matki Bożej Bolesnej). Ostatnim właścicielem Głębokiej z rodziny Skibniewskich był aż do II wojny światowej Aleksandr.
W latach 1944-1992 kościół zamknięto. Początkowo mieściła się w nim administracja dystrybucji energii elektrycznej, a następnie archiwum.
Kościół jest niewielki, ale przyciąga architekturą fasady, której fronton przypomina dwa schody, które zdają się prowadzić na jego szczyt. Kościół został zamknięty przez komunistów w 1946 r., a święte obrazy wywiezione przez Polaków-emigrantów. W czasach sowieckich w budynku kościoła mieściło się kino, minielektrownia i archiwum powiatowe. W 1993 roku zwrócono go parafii rzymskokatolickiej. W tym samym roku święte obrazy wróciły do świątyni z zagranicy.
Muzeum Krajoznawcze mieści się na ulicy Centralnej, gdzie pani Żanna i ja (ona postanowiła pokazać mi miasto po wycieczce pałacem i poszła ze mną do muzeum) spędziłyśmy kilka godzin słuchając opowieści jego dyrektorki, pani Olgi Szewczenko. Na jej stole leżała „Gazeta Polska Bukowiny”.
Opowiedziała pani Olga o współpracy wsi z Polakami, pokazała cały album ze zdjęciami z wyjazdu pani Olgi ze swoimi uczniami do Polski.
Dyrektor muzeum powiedziała, że czuje, że to nie jest nasze ostatnie spotkanie i że jeszcze tu wrócę. Zgadzam się z nią, ponieważ czeka na mnie co najmniej wycieczka do Starej Huty, Krasnoilska i Storożyńca.
Bukowina czeka też i na Ciebie!
Autor i redakcja- Lena Semenowa