Jampol – małe miasto rejonowe nad rzeką Dniestr, na samym południu obwodu winnickiego, leżące tuż przy granicy z Mołdawią, relatywnie niedaleko od opisanych w poprzednich artykułach Tomaszpola i Antopola. Miasto rozsławione przez Henryka Sienkiewicza.
Krótka ukraińsko–polska historia
Według Słownika Geograficznego Królewstwa Polskiego, kiedy Jampol został założony i przez kogo niewiadomo. W początkach 16 wieku był już miasteczkiem i prowadził znaczny handel. Należał początkowo do Zamojskich. W pierszych latach hajdamaszczyzny, miejsce to było głównym przytułkiem kozaków, gdzie bezpiecznie się przechowywali i skarby swoje ukrywali. To też na mocy punktów zborowskich w 1649 roku Jampol był w liczbie miast, gdzie dozwolono kozakom wnosić imiona swoje do regestru i był on naznaczony pogranicznem miastem między Małorossyą i Mołdawią.
W 1651 roku w marcu Stanisław Lanckoroński wojewoda bracławski wpadł tu niespodzianie w czasie jarmarku i straszną rzeź sprawił, według Kochowskiego miało tu zginąć do 10 000 ludu. O tej rzezi i nie najlepszym okresie relacji ukraińsko-polskich świadczy pomnik w samym centrum Jampola.
Jampol odgrywał bardzo istotną rolę w historii Polski i Ukrainy – nie tylko jako jedna z nadrzecznych strażnic, chroniących Podole przed Turczynem i tatarskimi zagonami („W Mohilowie wojsk nie ma, w Jampolu nie ma, w Raszkowie nie ma! Ja tu jeden pan!” – jak mówił Azja przerażonej Baśce w „Panu Wołodyjowskim”). Był też Jampol miejscem walk polsko-kozackich podczas powstania Chmielnickiego czy centrum nadgranicznego handlu… i przemytu oraz miejscem przechowania łupów kozackich. Surowe miasto na płonącym pograniczu przechodziło z rąk do rąk (Polacy, Kozacy, Turcy, znów Polacy), aż w 1793 roku na mocy II rozbioru zostało włączone w obręb carskiego imperium. Tam dalej rozwijało się, ulegając stopniowej modernizacji i przechodząc przy okazji w ręce kolejnych właścicieli: kupca i przedsiębiorcy (a potem – bankruta) Prota Potockiego, jego następcy Macieja Dobrzańskiego, a później – Bielajewa, Miłobędzkich i Witkowskich.
Kolejne wielkie zmiany przyniósł dopiero XX wiek – po przetoczeniu się fali frontów i zawieruchy wojennej w latach 1917-1920, Jampol znalazł się w granicach państwa sowieckiego, w których pozostał (pomijając lata 1941-44) aż do 1991 roku – daty upadku ZSRS i powstania niepodległej Ukrainy. Obecnie liczy on około 10 tysięcy mieszkańców.
Co myślą polscy turyści o Jampolu?
Według opinii najbardziej aktywnej grupy turystów-wolontariuszy z Polski, z Fundacji „Studio Wschód”:
„Turyści, miłośnicy „Ogniem i mieczem” czy „Pana Wołodyjowskiego” przyjeżdżający do Jampola, srogo się zawiodą. O jakiejkolwiek historii miasta stanowią cmentarz katolicki, prawosławny i żydowski, dwa lwy w centrum miasta oraz piwnice zamku, które znajdują się pod rynkiem, a kiedyś służyły kupcom. Oczywiście odwiedzanie miejsc związanych z trylogią w najbliższej okolic i niezajrzenie do Jampola nie jest wskazane, choć podróż specjalnie dla niego z Kamieńca Podolskiego również. Dla miłośników trylogii, pod warunkiem dużej wyobraźni, ważna będzie jedynie przyroda jampolskiej okolicy, która będzie stanowić podstawę do wyobrażenia o mieście XVII wieku i podróży Baśki z Chreptiowa do Raszkowa (miasta już po mołdawskiej stronie). Odpoczynek nad brzegiem Dniestru z książką Sienkiewicza może stanowić najważniejsze wspomnienia z miasta.”
Odwiedziłam to gościnne miasteczko dwukrotnie w tym roku. Udało mi się odszukać szereg miejsc, związanych z polską historią.
Wśród znalezionych przeze mnie polskich śladów Jampola są:
1. Piwnice zamku Jana Zamojskiego
2. Regularnie sprzątany przez Polaków cmentarz rzymsko-katolicki
3. Pomnik poświęcony zniszczonym przez Polaków w 17 wieku mieszkańcom
Jampola
4. Nowy kościół niedaleko od miejsca starego zniszczonego kościoła
5. Marmurowa rzeźba „Lwy”
6. Ulica Zamojskich
7. Dwie monety polskie, podarowane mi przez lokalnego archeologa
8. Liczna ludność Jampola o polskich korzeniach
9. Kompleks majątku Potockich w Cekinówce
Zacznę opis polskich śladów od najstarszego- zamku Jana Zamojskiego, raczej jego piwnic, jedynej zachowanej części zamku.
Portal „Ruiny i zamki” podaje taką informację o zamku w Jampolu:
«Zamek zbudowany został prawdopodobnie z końcem XV wieku. Nie bardzo wiadomo czy miasto powstało przy zamku czy zamek został zbudowany jako obrona miasta. Po połączeniu Wielkiego Księstwa Litewskiego i Królestwa Polskiego w 1569 roku (Unia lubelska) miasto przeszło pod polskie panowanie i zostało własnością hetmana wielkiego koronnego Jana Zamoyskiego. Część historyków uważa, że to Jan Zamoyski wybudował zamek, natomiast część twierdzi, że tylko rozbudował istniejącą już budowlę a miało to miejsce około 1600 roku kiedy to budowano umocnienia wokół miasta.
W 1642 roku zamek przechodzi w ręce Koniecpolskich a wnosi go w posagu Joanna Barbara Zamoyska wychodząc za mąż za Aleksandra Koniecpolskiego.
Podczas powstania Chmielnickiego w 1648 roku miasto wraz z zamkiem było w rękach kozaków. Jednakże w 1651 roku dwa pułki wojska polskiego pod dowództwem wojewody ruskiego Jeremy Wiśniowieckiego i właściciela miasta chorążego konnego Aleksandra Koniecpolskiego uderzyły na miasto a niespodziewany nocny atak przyniósł zwycięstwo i zdobycie miasta oraz zamku.
W 1672 roku tak opisywał zamek Ulryk von Werdum: „„jest nieduży (Jampol), okrążony wałami z ziemi, posiada dobry zamek, w formie wydłużonego czworokąta, także z wałami z ziemi i basztami na skrzydłach, także z palisadą i otaczającym rowem”.
Wojna polsko – turecka (1672-1676) i podpisany pokój w Żurawnie przekazywał te ziemie w ręce tureckie aż do roku 1699 gdy po podpisaniu traktatu pokojowego w Karłowicach wszystko powróciło do Polski. Zamek prawdopodobnie nie został zniszczony.
W późniejszym okresie obronna rola zamku zmalała. Nie wiadomo co się z nim działo w wiekach XVIII czy XIX. Możliwe, że część została rozebrana a z pozostałej części zbudowano inny budynek.
W „Słowniku geograficznym Królestwa Polskiego” z 1882 roku jest informacja, że «Z dawnych pamiątek pozostał tylko nad Dniestrem dom murowany bardzo stary, zwany zamkiem, ściany którego dochodzą do 2 łokci szerokości (1m), około tego domu mury i szczątki strzelnic». Również o zamku jest wzmianka na francuskiej widokówce z 1914 roku.»
Odwiedzając piwnice zamku Zamojskich od razu rzuca się w oko wysoka wilgotność.
Kiedy umieszczono było w piwnicy tymczasową wystawę, wszystko pokryło się pleśnią w ciągu tygodnia. Wentylacja jest bardzo potrzebna. Piwnice zamku wraz z nowoczesnym pomieszczeniem z czasów radzieckich ze sklepem części samochodowych „Awto Swit” są w prywatnej własności. Nie mają statusu zabytku. To ułatwia sprzedaż, ale utrudnia zachowanie piwnic w należytym stanie.
Właścicielka, Alla Aleksejewa, chce go sprzedać. Cena na rok 2023- 200 000 dolarów, może się zmienić. W czasach radzieckich zawsze były tam sklepy, kiedy w 1991 r. rozpoczęła się prywatyzacja, każdy prywatyzował swój własny sklep i nie został on wtedy doceniony. Teraz jest to Muzeum Podziemia, do którego organizowane są wycieczki z przewodnikiem. Przy wejściu do sklepu znajduje się powiększona pocztówka.
Bardzo bym chciała żeby te piwnice odkupił jakiś potomek Zamojskich lub inni porządni ludzie.
Marzy mi się tu fajny klimatyczny hotel i restauracja. Informacja o sprzedaży jest otwarta, chętnie przekażę namiary do właścicielki piwnic dobremu kupcowi.
Mam w prezencie od pani Ałły kopię pocztówki początku 20 wieku, która przedstawia najbardziej znany widok zamku.
Jednym z najstarszych zabytków kultury, który nadal zdobi Jampol w szczególnie romantyczny sposób, jest dwuczęściowa kompozycja rzeźbiarska «Lwy». Dwie rzeźby lwów wykonane z białego włoskiego marmuru strzegą wejścia do Okręgowego Muzeum Historii i Krajoznawstwa.
Według ludowej legendy, w połowie XVIII wieku papież, w uznaniu za sumienną służbę parafii katolickiej w Jampolu, podarował jej dwie rzeźby lwów. Kosztowny i święty dar głowy Kościoła katolickiego został przewieziony na starożytnej greckiej galerze i wyruszył w długą drogę wodną. Po przepłynięciu przez Morze Tyrreńskie, Cieśninę Mesyńską, Morze Jońskie, Morze Śródziemne, Morze Egejskie i Cieśninę Dardanele, galera wpłynęła na wody śródlądowego tureckiego Morza Marmara. Następnie włoskie rzeźby przepłynęły obok murów Konstantynopola i przez Bosfor do Morza Czarnego. Po pokonaniu fal Pontus Euxine i przebyciu tysięcy mil morskich, statek wpłynął do ujścia szarego Tirasu (Dniestru). Po minięciu starożytnych wież twierdzy Akerman i popłynięciu w górę Dniestru, galera zacumowała przy nabrzeżu starożytnego dniestrzańskiego miasta Janpolis. W ten sposób Grecy nazywali Jampol.
W Jampolu relikwie papieskie zostały umieszczone przy wejściu do kościoła, który stał wówczas na terenie nowoczesnej szkoły sportowej, który również nie przetrwał do dziś. Jedna z pięknych śnieżnobiałych marmurowych rzeźb lwa autorstwa nieznanego włoskiego mistrza symbolizowała czujne oko katolicyzmu w dalekich ukraińskich ziemiach.
Kościół pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia N.M.P.
O kościele w Słowniku Geograficznym jest taka wzmianka: «mieści się tu… kościół katolicki parafialny dekanatu jampolskiego pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia N.P., wymurowany w 1812 roku przez Władysława Dobrzańskiego, konsekrowany przez biskupa Mackiewicza, liczy parafian 1150, oprócz tego jest kaplica cmentarna”.
Tego kościoła niestety już nie ma, mniej wiecej na tym samym miejscu ( w obrębie 100 m) teraz znajduje się nowoczesny kościół.
Oksana Machnowiecka, parafianka kościoła, podzieliła się odręcznie napisanymi wspomnieniami o kościele przez Marię Franziwną, również parafiankę. Informacje te odczytała podczas otwarcia nowego kościoła.
„W 1812 r. w Jampolu był kościół zbudowany przez pana Dobżańskiego z pomocą parafian. Kościół miał ołtarz główny i dwa ołtarze boczne. W centralnym ołtarzu znajdowała się wspaniała ikona Matki Bożej z Odkupienia Niewolników, mało znana na Ukrainie.
24 września obchodzono święto Matki Bożej od Odkupienia Niewolników, a drugie święto, Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, obchodzono 8 grudnia.
W 1930 r. rozpoczęły się represje, aresztowano rektora księdza Józefa Berezowskiego i wielu katolików. Kościół został zamknięty, a wszystkie rzeczy i dokumenty zniszczone. Z wielką pogardą traktowano szaty liturgiczne.
1937 – nowa fala represji, aresztowano wszystkich służących przy kościele, śpiewaków i zwykłych katolików. Niektórych natychmiast rozstrzelano, innych wywieziono na Syberię, gdzie zmarli w obozach.
W 1941 r. wybuchła wojna, do Jampola przybyli Niemcy, a następnie Włosi. Przez dwa miesiące włoski kapelan odprawiał msze w jampolskim kościele i chrzcił dzieci. Włoscy żołnierze byli katolikami, rozdawali ludziom ikony i medaliki, a swoje racje żywnościowe przekazywali aresztowanym żydowskim dzieciom.
Katolicy z Jampolu byli w niebie. Kapelan nazywał się Giuseppe Nardo.
W październiku 1941 r. kapelan i grupa żołnierzy poszli na front, żołnierze nie chcieli walczyć, płakali, kiedy odchodzili.
Stary kościóĺ w Jampolu. Foto z internetu
W 1942 r. przybyli z Rumunii księża mówiący po polsku. Byli to Leopold Zieliński, Edward Dujak i Józef Krajewski. Raz na trzy miesiące jeden z nich przyjeżdżał do Jampola. Tak było w latach 1942-43. Obsługiwali tereny, gdzie byli Rumuni.
W 1944 r. Rumuni wycofali się, a wraz z nimi księża. W 1945 r. na Ukrainie pojawili się polscy księża.
W Czerniowcach był ksiądz Mikołaj Tokarski, który został zaproszony do Jampola i w 1945 roku, w Boże Narodzenie, odprawił ostatnią mszę w jampolskim kościele. Mniej więcej w tym czasie pracował również ksiądz Dażycki.
W 1945 roku wszyscy ci polscy księża zostali skazani za rzekome prowadzenie zakazanej propagandy.
W 1953 roku, w związku ze śmiercią Stalina, udzielono dużej amnestii, a ksiądz Dażycki, który odsiedział 7 lat w obozie, został zwolniony i przyjechał na Ukrainę.
Początkowo przebywał w Murafie, a następnie w 1957 r. przybył do Horodkówki. Stamtąd zaczął przyjeżdżać do Jampola, ale w tym czasie wolno było spowiadać tylko chorych, więc potajemnie odprawiał nabożeństwa. Nie raz był zabierany przez milicję, bo nocował gdzieś w schronisku, ale Bóg się nim zaopiekował i wszystko skończyło się szczęśliwie.
W 1960 r. kościół w Jampolu został zniszczony. W 1990 r. przekazano nam kościół w Dżygówce. Było to wynikiem wielkiego wysiłku parafian z Jampola i Dżygówki, którzy jeździli do Winnicy i Kijowa, pisali petycje.
Wcześniej ksiądz odprawiał nabożeństwa na cmentarzu.
Mieszkańcy Jampola zaczęli jeździć do Dżygówki.
W 1991 r. w Jampolu zarejestrowano wspólnotę religijną. W 1996 r. ksiądz Dażycki zaczął przyjeżdżać do Jampola do domu Bilińskich, a następnie księża Tadeusz, Berard, Zenobiusz, Reginald i Dominik. W 2001 r. podjęto decyzję o udzieleniu pozwolenia na zbieranie materiałów na lokalizację działki pod budowę kościoła.
W 2003 roku na prośbę wspólnoty przydzielono pomieszczenie w starej szkole.
Księża z Tomaszpola, ksiądz Robert i ksiądz Stanisław, już wcześniej wizytowali to miejsce.
W 2004 roku, pod przewodnictwem księdza Stanisława, obchodzono pierwsze święto Matki Bożej od Odkupienia Niewolników.
W październiku 2004 r. ojciec Władysław został mianowany proboszczem w Jampolu.”
Ludność polska.
Według moich uczuć, chyba każdy drugi mieszkaniec Jampola ma polskie korzenie. Prowadząc luźne rozmowy z moimi dobrymi znajomymi z Jampola, każdy przypomniał sobie osobę o polskich korzeniach, z babcią, dziadkiem czy nawet rodzicami Polakami. Kontaktując później z tymi osobami oni z kolei przypominali kolejne i kolejne… Całe polskie wioski, rodziny.
Na przykład, Ludmyła Kindzerska, dyrektor Centrum Kultury i Rekreacji w Jampolu, podzieliła się o swojej rodzinie: „Wieś Riplaszyńci (około 20 km od Jampola) była czysto polską wsią. Moja teściową Jadwiga Wikentiwna, była stamtąd, a mój dziadek Wikentij (Witia) był kierownikiem młyna. Ci, którzy mieli polskie korzenie, mieli nieco lepsze domy niż inni i zajmowali lepsze stanowiska. Tej wioski już prawie nie ma, zostały tylko 1-2 osoby. Moja matka też jest z pochodzenia Polką. Połowa wsi Dobrianka pod Jampolem to Polacy, stamtąd pochodzi rodzina mojej mamy. Mogę Panią tam zawieźć, przeprowadzi Pani tam wywiady z ludźmi”
Latem odwiedziłyśmy z panią Mirosławą Marczenko, „szefową” turystyki, dzięki której odbywa się w rejonie dużo aktywności turystycznych, prezesem organizacji pozarządowej „Jampolszczyzna Turystyczna”, w przeszłości zastępcą przewodniczącego rady miejskiej, rodzinę Tarnawskich w ich agroturystyce pod Jampolem.
W ogóle chcę osobno podziękować pani Mirosławie za jej zaangażowanie i opiekę zarówno nad turystyką, jak i moim pobytem, bez której tego artykułu by nie było.
Do tej pory jestem pod wrażeniem od smakowania smażonych kaktusów u tej pięknej i kreatywnej rodzinki Tarnawskich. Oprócz tego że posiadają polskie nazwisko, w ich agroturystyce zobaczyłam kilka eksponatów z czasów miejscowego pana. Co można śmiało wpisywać na listę odnalezionych polskich śladów tej przygranicznej miejscowości.
Skoro poruszyłam temat polskich śladów nie tylko Jampola, ale i wsi, wymienię jeszcze jedną wieś Cekinówka, która do 1923 r. była miasteczkiem. Znajduje się na lewym brzegu Dniestru, naprzeciwko mołdawskiego miasta i twierdzy Soroka. Znajduje się tu kompleks majątku Potockich z pierwszej połowy XIX wieku: dom, budynek gospodarczy i prawe oficyna. Zachował się grób hrabiego Karola Potockiego (1791), a w zachodniej części wsi znajduje się cmentar
Cmentarz.
Legendarna nekropolia położona na granicy ukraińsko-mołdawskiej z przepięknym widokiem na Dniestr i Mołdawię.
Ze słów wolontariuszy z Polski to najważniejszy i jedyny polski ślad w Jampoli, chociaż ja nie uważam że jedyny.
Ekipa Polaków opiekujących się cmentarzem jest na tyle zinegrowaną częścią Jampolskiego życia, że każdy mieszkaniec miasta, z którym rozmawiałam o swoim projekcie w ciągu mojego pobytu, wiedział i opowiadał mi o polskich wolontariuszy, przyjeżdżających tu co roku. Każdego roku czekają oni na dolnośląską młodzież, która pomaga w ratowaniu naszej wspólnej historii. To jeden z najdalszych od Polski cmentarzy którym się zajmuje Fundacja Studio Wschód we Wrocławiu.
Od 2010 roku wolontariusze z Dolnego śląska spędzają tu część swoich wakacji przy porządkowaniu zabytkowych mogił. Opiekunem grupy jest Mieczysław Troska, radny z Sycowa.
Na najpóźniej przełom XVIII i XIX wieku przypada początek cmentarza w Jampolu. Z tego okresu pochodzi nagrobek proboszcza jampolskiego Ferdynanda Janickiego, datowany prawdopodobnie na 1802 rok. Prawdopodobnie na 1802, bo nie ma pewności, co do ostatniej cyfry. Istnieją jeszcze dwa inne nagrobki z tego okresu – 1807 i 1809, lecz duża ilość grobów pochodzi dopiero z przełomu lat 60 i 70 XIX wieku.
Na tym cmentarzu znajduje się również kaplica cmentarna, której istnienie jest odnotowane w „Słowniku geograficznym Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich”. Widok kaplicy daje podstawy do określenie stylu jako klasycystycznego (świadczyłoby to o powstaniu kaplicy na przełomie XVIII i XIX wieku), lecz Jerzy Rudnicki datuje budowlę na XVII wiek, co, w przypadku potwierdzenie, stawiałoby cmentarz jampolski w gronie najstarszych do dziś zachowanych w Europie.
Cmentarze, w dzisiejszej formie, zaczęły powstawać pod koniec XVIII wieku. Ponadto istnienie nowoczesnego cmentarza bez istnienia parafii w Jampolu wydaje się mało prawdopodobne, a więc decyzję o powstaniu cmentarza możemy umiejscawiać najwcześniej w tym samym czasie, co decyzję o budowie kościoła w mieście.
Dwa najmłodsze groby Polaków na jampolskim cmentarzu pochodzą z 1932 i 1953 roku. Pośród nazwisk z nagrobków znajdujemy m. in. nazwiska: Balicki, Biesiekierski, Janicki, Korsak, Marjański, Mitkiewicz, Sarnecki, Wolski. Jest to zaledwie kilka nazwisk z zaniedbanego cmentarza. Według Jerzego Rudnickiego na cmentarzu znajduje się minimum 2000 mogił. Ocena ilości nagrobków jest bardzo trudna, ze względu na zaniedbanie cmentarza. Duża część cmentarza jest w ogóle niedostępna, co utrudnia ocenę ilości pochówków.
Jeden z najpiękniejszych nagrobków cmentarza należy rodzinie znanego kompozytora Konstantego Sarneckiego. Jemu, jego rodzinie i miejscom związanym z nimi poświęciłam kolejny, osobny artykuł tego blogu.
Uprzedzam, że warto uważać przy zwiedzaniu cmentarza na nogi, bo w puste grobowce, zarośnięte krzakami i trawą łatwo spadnąć i nie daj Boże się skaleczyć.
Udało mi się poznać i porozmawiać z miejscową panią Natalią, która od lat przyjmuje u siebie ekipę z Wrocławia. Opowiedziała nam za kawą z torcikiem całą historię ich przyjaźni.
Jest dyrektorem domu dziecka rodzinnego typu, znajdującego tuż obok kościoła.
Obecnie przebywa w nim 5 dzieci. Polskiego nauczyła się po wielu latach pracy w Polsce w latach 90-tych. Opowiedziała o sobie i jak poznala Polaków 12 lat temu.
„Moja babcia była Polką, ale słabo mówiła po polsku, wujek Krupski był Polakiem z Klembówki, pobliskiej wsi, pracował w szwalni. To nie od nich nauczyłam się polskiego, tylko sama w Polsce.”
O tym świadczyły polonizmy, które od czasu do czasu przewijały się w jej mowie. Porozmawiała z nami po polsku.
Jej syn poinformował ją 12 lat temu, że przyjechala do miasta grupa Polaków. Ich bus zarzymał się w pobliżu administracji.
„Idź, pomóż im w tłumaczeniu, – mówi do mnie syn- oni przyjechali i nic nie rozumieją”. Poszłam (byli w restauracji Nord West), dałam im czekoladki w prezencie i zaproponowała oprowadzić po Jampolu. Zaoferowałam mieszkanie, łopaty, narzędzia do pracy na cmentarzu.
Na następny dzień przybiegli do mnie, bo mieli kłopoty. Ich szef złamał żebra, bo wpadł do dołu, który powstał na miejscu pustego grobowca.
A był mocny, ważył chyba ponad 100 kilogramów. Więc pojechałam z nimi do szpitala i pomogłam w tłumaczeniu. Nie barzdo to pomogło, na następny dzień nadal się dusił. Mówię: jedź do Winnicy, tam Cię lepiej wyleczą.
Został tam wyleczony. I z tego momentu zaczęliśmy się przyjaźnić. Rok później wrócił, odnalazł mnie, mówił, że gdybym nie ja, nie przeżyłby wtedy. Dziękował.
I tak przyjeżdżali co roku. Mitek mieszka z żoną we Wrocławiu, utrzymujemy kontakt, on o nas pamięta. Teraz dzwonili, zapraszali do pracy w Polsce.
Zapytałam Natalię, czy da radę oprowadzić turystów z Polski w przyszłości. Ona się zgodziła i w razie potrzeby poprowadzi dla Polaków wycieczkę po Jampolu. Tak że zapraszamy!!!
Na dodatek i na koniec z drobnych polskich śladów chcę wymienić słoik w muzeum, ulicę Jana Zamojskiego, którą przypadkowo napotkałam, spacerując miastem i monety polskie ewentualnie 17 wieku, podarowane mi przez lokalnego archeologa pana Paskalenko Wiktora.
Autor i redakcja- Lena Semenowa